Gdy robiłam kurs na prawo jazdy i uczyłam się parkować.
Początkowo nie było to łatwe. Jadę drogą i mam skręcić w miejsce parkingowe.
Nigdy nie mogłam trafić w miejsce wyznaczone liniami a jak już trafiłam to
zawsze kończyłam po skosie. Nie udawało mi się zaparkować prostopadle do
jezdni. Aż pewnego dnia wykonując manewr parkowania poczułam w dłoniach
kierownicę i jej połączenie z przednimi kołami, które prowadzą całe auto. Jakby
za sprawą czarodziejskiej różdżki, w jednej sekundzie poczułam bo nie mogę
powiedzieć, że zrozumiałam, więc poczułam o co chodzi, poczułam to, że auto
pojedzie tak jak przednie koła a o ich skręcie decydują moje ręce…
Biegam dość regularnie, można powiedzieć, że uczę się biegać
i zastanawiam się jak biegać szybciej, jak to zrobić… Trochę czytam, trochę
rozmawiam z innymi biegaczami, kilka razy byłam na zorganizowanym treningu…
Biegam, ćwiczę, trenuję… Ostatnio zauważyła, że zdarza mi się biegać szybciej…
Zaczęłam się zastanawiać skąd pochodzi to „szybciej”… Aż pewnego dnia poczułam to
w nogach, poczułam pracę nóg, wysiłek jaki trzeba włożyć w to żeby się odbić od
nawierzchni, żeby nogę podnieść, dać krok do przodu, poczułam tą pracę jaką
musi wykonać łydka, udo, pośladek…
Okazało się, że do tej pory nie wkładałam należycie dużo
wysiłku w bieganie, ot tak sobie truchtałam i nogami przebierałam jak mi
wyszło. Teraz chcę biegać szybciej. I dziś mam poczucie, że wiem jak to zrobić.
Poczułam to w nogach, a to co poczułam na zawsze zostaje moje. Tak jak łuk, po
którym toczą się koła samochodu parkującego, poczułam w rękach, tak bieganie
poczułam w nogach… i zobaczyłam jak wiele pracy jeszcze przede mną i jak wiele sukcesów mnie jeszcze czeka :)
Teraz obmyślam plan.
Najbliższe dwa tygodnie to jeszcze przygotowania do mojej
pierwszej połówki. Po ostatnim starcie na 10 km myślę, że powinnam się zmieścić
w 2:30.
We wrześniu będzie trochę mniej biegania a więcej pilatesu.
Muszę w końcu dobrać się mojej oponki i się z nią pożegnać oraz wzmocnić
stabilizację i mięśnie nóg.
A od października przygotowanie do Biegu Niepodległości i
poprawki czasu na dychę – ciekawe ile uda mi się urwać.
Przy tym zaczynam pilnować się z jedzeniem: więcej
gotowania, warzyw, owoców, nabiału, mniej bułek a słodycze tylko w niedzielę… i
tu powstaje pytanie: czy lody i galaretka to słodycze???