niedziela, 29 stycznia 2017

Zimowe Biegi Górskie w Falenicy

Trzeci bieg z cyklu a dla Go drugi – Zimowe Biegi Górskie w Falenicy.
Go, po zeszłotygodniowej życiówce, pełna optymizmu zajechała na start i okazało się, że jest jeszcze bardziej ślisko niż tydzień temu a kolczaste nakładki zostały w domu…Tak czy siak, Go postanowiła dać z siebie wszystko i nie przypłacić tego życiem ani koniecznością wizyty u ortopedy czy stomatologa.
Już po drugim podbiegu zaobserwowała Go przed sobą żółte podkolanówki z kijkami i po chwili stwierdziła Go, że to bardzo dobre tempo. Stukot kijków czasem znikał, pojawiał się na podbiegach. Żółte podkolanów oddalały się ale na zbiegach dystans malał. Tak minęło pierwsze okrążenie. Na drugim Go pomyślała, że te żółte podkolanówki wyprzedzi na ostatniej prostej… - „Tam jest z górki i bokiem nie traci się przyczepności” – dedukowała Go… Ale los nie był łaskawy i misterny plan pobiegł sobie w inną stronę. Pan w żółtych podkolanówkach spotkał kolegę biegacza, który biegł na 10 km. Kolega chciał dać kluczyki od samochodu więc mój zając przystanął na chwilę… -„No tak, ja miałam pana na ostatniej prostej wyprzedzać a pan się tu zatrzymuje, cały plan mi pan popsuł” – zakrzyknęła ze śmiechem Go i poleciała dalej (akurat było z górki). Usłyszała tylko śmiech i przeprosiny… ;) A potem towarzyszył jej już tylko stukot kijków za plecami.
Zostały jeszcze dwa podbiegi… w końcu Go zaczęła je rozróżniać… Na podbiegu słyszy Go stukot kijków jakby się zbliżał… -„O, nie! Teraz to już nie pozwolę się wyścignąć choćby nie wiem co…” Potem w dół… -„Brzuch spiąć! Ręce pracują! Patrz gdzie stawiać stopy!...” – komenderowała sobą Go. Ostatni podbieg. – „Dasz radę, jest dobrze.” Szybkie spojrzenie na zegarek… -„Oszsz, kurka! Lecę na życiówkę!!!” No i Go poleciała. Ostatniej prostej nie do końca pamięta… stukot kijków przestał się liczyć… była tylko Go, jej szalone tętno, zmęczony oddech i stopy, które dużymi susami uderzały o chrupiący śnieg… Go nie ma co prawda pewności czy susy były duże jednak tak to czuła. Go wpadła na metę. Oficjalny czas: 46:46 to 36 sekund szybciej niż w poprzednim tygodniu… Go jest zadziwiona i dumna i już nie może się doczekać krajobrazu bez śniegu… Fajnie jest robić życiówki :) czy za dwa tygodnie będzie kolejna??? Rozochociła się Go :)


 

piątek, 6 stycznia 2017

10K Parking Relay wg. Go

Genialny początek roku! Bo jak można nazwać inaczej sytuację, w której spełniamy swoje marzenia?...
Go od dwóch lat chciała pobiec w sztafecie, ale jakoś nigdy się nie składało… W tym roku się złożyło. Go wzięła sprawy w swoje ręce. Dziewczyny chętnie do drużyny się zgłosiły i tym sposobem powstały Szybkie i Wściekłe. Żeńska drużyna z numerem 115 wystartowała w 10K Parking Relay.
 

Nie obyło się bez wątpliwości… Czy damy radę, czy zmieścimy się w czasie, jak się ubrać, jak przekazać pałeczkę, czy aby nie zgubię drogi… ;) Jednak obyło się bez większych awarii. Bez problemu ustaliłyśmy kolejność, pakiet startowy odebrany, biegaczki przebrane i przygotowane. W przedsionku i korytarzu zimno i wieje jak diabli. eM zorganizowała wózek sklepowy, w którym wylądowały nasze bambetle i już konferansjer wzywał na start pierwszą zmianę. Zaczęło się podskakiwanie… z zimna nie dało się stać w miejscu… I w tym momencie Go chciałaby ogłosić dzisiejszy rekord w podskakiwaniu w miejscu i przeskakiwaniu z nogi na nogę :) Okazało się, że przy trasie jest dużo cieplej niż w korytarzu i przedsionku – na szczęście :D
Go biegła na czwartej zmianie. Podskakuje sobie Go wypatrując eM, która biegła jako trzecia. Aż tu bach! Numer startowy zadyndał na jednej agrafce… Taaa bo po co używać czterech agrafek?... Już teraz Go wie po co! Panika! Na szczęście jest zespół. Szybka akcja i sytuacja została uratowana i Go szczęśliwe przejęła pałeczkę. Wcześniej dziewczyny dały z siebie wszystko, więc i Go się nie oszczędzała. Szczęśliwie nie było ślisko a i zakręty okazały się nie być zabójcze. Jedynie wiało przy granicy parkingu… wiało czasem bardzo. I wiecie co Go zmarzło najbardziej??? – Język!!! Do prawdy… język jeszcze nigdy Go nie zmarzł aż do dzisiaj ;) Dobrze, że na mecie był ciepła herbata :)
Okazało się, że bieganie po parkingu jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało może być bardzo emocjonujące. A doświadczenie pracy w zespole to dla Go zupełnie nowa rzeczywistość… Nowa i bardzo fajna rzeczywistość. Go chce to powtórzyć :)
I oto została Go posiadaczką pierwszego medalu 2017 :)



niedziela, 1 stycznia 2017

2016 podsumowanie



I tak sobie Go podsumowuje ten 2016 rok… i spogląda Go za siebie i myśli sobie, że trochę szkoda, bo to był bardzo dobry czas… a z drugiej strony to dobrze, bo ta dieta to może człowieka wykończyć…
2016 rok zaczął się dla Go mocnym stwierdzeniem, że dość tych kilogramów i frustracji z tym związanych i właściwie na tym postanowienia noworoczne się skończyły i Go wzięła się za realizację.
W pierwszych krokach nowego roku rozchorował się Go straszliwie, więc dwa tygodnie na antybiotyku a potem dochodzenie do siebie zajęło trochę czasu… W końcu udało się Go ogarnąć i pomocnika do realizacji planów znaleźć i tak od marca Go z nieocenioną pomocą Marcina wytoczyła ciężką artylerię w walce z tłuszczem.
Nabyła Go wagę kuchenną (!!!) Wypełniła niezliczone tabelko dla trenera i z lekkim przerażeniem zakasała rękawy, co by tą dietę w gramach ogarnąć.
Mijały kolejne tygodnie i miesiące. Spadały kolejne gramy i kilogramy.
Go zaprzyjaźniła się z siłownią.
W bieganiu szału nie było, bo bieganie na redukcję nie jest nastawione na bicie życiowych rekordów… no chyba, że w ilości zredukowanych kilogramów.
Na koniec roku 2016 waga pokazywała 63 kg, czyli 12,5 kg mniej niż w lutym 2016 i to jest dla Go największy sukces i to chyba nawet nie tylko tego roku.
Poza tym Go pobiegła kilka biegów: w końcu udało się zrobić cały cykl Zimowych Biegów Górskich w Falenicy, był także fantastyczny Półmaraton w Lądku Zdrój w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich ze świetną ekipą, kilka piątek i dyszka na stulecie Otwocka… więc jak się okazuje takiego zupełnego lenistwa nie było bo w sumie ponad 800 km Go wybiegała.
Go jest bardzo zadowolona z minionego roku. Życzyłaby sobie Go by ten rozpoczęty 2017 nie był gorszy :)