czwartek, 17 października 2013

klęska urodzaju

No i jak to się dzieje, że jak coś to wszystko na raz a jak nic to cisza i święty spokój i pies z kulawą nogą się człowiekiem nie zainteresuje...
Tak to właśnie się zdarzyło. Cała szczęśliwa po wizycie u Pana Doktora Ortopedy i niespodziewanie szybkim terminie rehabilitacji nie przypuszczałam nawet w najśmielszych marzeniach, że te dwa tygodnie skumulują WSZYSTKO.
Więc wstaję o piątej (!!!) rano. Widno robi się ok 6:45 - porażka. Pierwszego dnia byłam tak zestresowana, żeby nie zaspać, że nie spałam od godz. 4:20 - jestem psychiczna. Po rehabilitacji gnam szybko do pracy. A po pracy na zajęcia dodatkowe.
Poza tym westchnęłam sobie głęboko, że trochę mało mam lekcji (więc i kaska mniejsza) no i dwóch uczniów dodatkowych spadło mi z nieba. Jeden ze szczególnie wielkim hukiem i rozmachem. Mianowicie rzeczony uczeń zainteresowany był kilkoma lekcjami bo za dwa tygodnie wyjeżdża do Niemiec a niemieckiego nigdy się nie uczył (!!!) Sobie myślę: "Co za gość, albo jakiś popapraniec nienormalny albo normalny wariat". Okazał się być wulkanem szaleństwa i pozytywnej energii. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko i sprawnie wiedzę przyswajał... Pozostaję w szoku... Nie mniej prawie co drugi dzień mam dodatkową lekcję :)
Poza tym obowiązkowe bieganie trzy razy w tygodniu i raz w tygodniu ćwiczenia.
Wychodzę więc z domu o godz. 6 a wracam najwcześniej o godz. 20.
No i jak na prawdziwą kobietę przystało - dostałam okres... niech ktoś mnie dobije...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz