Dziś głęboka refleksja Szalonej na temat motywacji i miłości do samej siebie.
Powszechnym błędem ludzkości jest to, że określa ona czego nie wolno robić. Do dzieci mówimy: "nie biegaj!" "nie krzycz!" "nie przewróć się!" Dorośli mówią sobie: "nie będę jeść słodyczy!" "nie będę palić!" "nie będę robić tego czy tamtego"... Pewnego dnia, zupełnie niepostrzeżenie, okazuje się, że jesteśmy tak obwarowani różnymi zakazami, że ciągle musimy się pilnować i być czujni czy aby na pewno przestrzegamy tego wszystkiego co sobie narzuciliśmy... Pojawia się stres: "O matko! zjadłam ciastko! cała dieta na nic!" ...frustracja ...załamanie ...rezygnacja ...i następuje mega obżarstwo a potem jeszcze większe wyrzuty sumienia a potem jeszcze ostrzejsze zakazy bo przecież trzeba siebie ukarać... Smutne... Dlaczego mamy się
dręczyć, stresować, działać wbrew naturze i swoim potrzebom? Dlaczego
mamy stwarzać sytuacje, które powodują w nas frustrację i złość?... Złość
na samego siebie a potem na cały świat...
Gdy mówimy: "nie rób tego czy tamtego..." stwarzany pewnego rodzaju pustkę i niczym innym jej nie zapełniamy. W rezultacie odczuwamy brak, stratę, dezorientację a to z kolei powoduje frustrację i złość. Natura nie lubi pustki.
A spójrzmy na to z drugiej strony. Gdy mówmy do dziecka: "Daj mi rękę i idź obok mnie spokojnie, proszę" nie ma pustki, przestrzeń wypełniona jest konkretnym działaniem a efekt jest taki, że dziecko przestaje biegać (to jest pewnego rodzaju uproszczenie, ale przykłądy mają być proste). Dorosły postanawia: "nie będę palić" - super, a ja się pytam "to co będziesz robić? czym zajmiesz swoją głowę, swoje ręce, swoje pieniądze?"... Natura nie lubi pustki.
Kolejnym pytaniem jest: "po co ja to chcę robić? co mi to daje? jakie mam korzyści?" "po co chcę nie jeść słodyczy?" "po co nie chcę palić?"...
Moja trasa, którą zazwyczaj biegam, ma ok 7,5 km. Na piątym kilometrze mogę skrócić trasę i wrócić szybciej do domu. Pewnego dnia dopadła mnie myśl, że już dalej nie dam rady, skręcam i biegnę już do domu, ale zaraz przyszła myśl o tym jaka będę na siebie zła(!) jak teraz wrócię do domu i nie przebiegnę planowanego dystansu. Mijając skręt popatrzyłam przed siebie i poczułam to zadowolenie i satysfakcję, które czekają na mnie na końcu trasy. I pobiegłam. I tak jak pomyślałam, tak właśnie się czułam. Więc po co biegam, po co nie jem słodyczy? No właśnie po to abym mogła być sama z siebie dumna, abym patrząc w lustro mogła sobie powiedzieć: "ale ty fajna babka jesteś", po to aby w końcu być inspiracją do pozytywnych zmian wśród moich znajomych...
Każdy człowiek chce być zauważony, chce się czuć ważny i wyjątkowy, chce być doceniony i kochany. Ale dopóki sama siebie nie docenię i nie pokocham to inni też nie będą mogli mnie docenić.
Zatem zakochaj się w sobie już dziś! :)