Po październikowych zabiegach rehabilitacyjnych miałam zapisać się na kolejną, kontrolną wizytę do Pana Doktora Ortopedy. Tak, tak, dokładnie tego, który stwierdził, że trzeba się moim kolanem zająć bo "Pani musi przecież biegać". Jednak po rehabilitacji okazało się, że terminów na ten rok już nie ma - znamy to, znamy :/ Poczekałam więc do stycznia i zapisałam się na... 13 marca :)
W wyznaczonym terminie zgłosiłam się grzecznie do przychodni. Pan Doktor uśmiechnięty i miły jak zwykle, wypytał mnie o rezultaty zabiegów, wysłuchał tego co ja miałam mu do powiedzenia, że boli z tej strony i boli wtedy a wtedy no i nie wiem czy jak boli to mogę biec dalej, mam zwolnić czy w ogóle wracać z trasy do domu... A w ogóle to zapisałam się na półmaraton i chciałabym go przebiec bez większego uszczerbku na zdrowiu dla moich kolan... "Aaaa, to Pani biega!" - odrzekł Pan Doktor (tego nie miał zapisanego w karcie) - "to świetnie, bo ja też zacząłem biegać razem z żoną, to ja Panią podpytam..." No i pogadaliśmy sobie o butach, ciuchach, dystansach i początkach przygody z bieganiem. Pan Doktor przyznał, że pierwsze kilka razy biegał w trampkach ale szybko kupił buty do biegania "i wie Pani, one same się od drogi odbijają".
W międzyczasie zostało wypisane skierowanie na kolejną serię zabiegów. "Ja tu napiszę, że to na cito, żeby zdążyć z tymi zabiegami jeszcze przed tym półmaratonem i podejdę z Panią do rejestracji żeby to zaznaczyć" - podsumował Pan Doktor :) Poza tym zostałam wypytana o moją wagę a na zakończenie dla mojego własnego spokoju dostałam skierowanie na USG żeby zobaczyć jak bardzo to moje kolano jest popsute i czy jak boli to już jest dramat i mam nie biegać czy to tylko sygnał, że "ok, czuje, że biegniemy kilometr więcej niż ostatnio"...
Tak więc USG mam 11 kwietnia a skierowanie na rehabilitację zostało wpisane w kolejkę "na cito" i wylądowało w specjalnej koszulce u Miłej Pani w rejestracji, która ma do mnie dzwonić. Czekam zatem na telefon i biegam dalej żeby medalem z półmaratonu móc się Panu Doktorowi pochwalić ;)
Można tylko zazdrościć Ci doktorka,że taki fajny:)Ale z drugiej strony,skoro biegacze to jednak wielka rodzina i to jeszcze totalnie zakręcona, w pozytywny sposób, to nie mogło być inaczej. Lubię poznawać biegaczy,bo w jednej sekundzie jest tak,jakbysmy się znali całe życie i pojawia się mnóstwo tematów do rozmowy.
OdpowiedzUsuńPółmaraton... wow!!!!:)
Tak, z biegaczami to tak właśnie jest :)
OdpowiedzUsuńA półmaraton to dla mnie mega wyzwanie i baaardzo dużo pracy, biegania i ćwiczenia więc trzymaj za mnie kciuki, proszę ;)
Oczywiście,że będę trzymać kciuki i mam nadzieję,że będziesz opisywała przygotowania. Ale przede wszystkim życzę,żeby kolano okazało się zdrowe i sprawne:)
UsuńOczywiście, że będę opisywać, po to właśnie jest ten blog :)
UsuńNie wiem czemu nie dotarłam do Ciebie wcześniej, ale lepiej późno niż wcale :)
OdpowiedzUsuńCo to za nieszczęście z kolanem? I kiedy półmaraton!? :)
Z kolanem to dłuższa historia, zaczęła się jakieś 10 lat temu gdy przytyłam ponad 10 kg w ciągu trzech miesięcy a potem dochodziły kolejne kilogramy aż w końcu zaczęłam biegać. 10 kg już zgubiłam :) ale kolano wymagało szczególnego potraktowania.
UsuńA półmaraton 31 sierpnia - BMW Półmaraton Praski czyli w Warszawie po praskiej stronie Wisły ;)
Zatem witam Cię serdecznie, rozgość się i czuj się jak u siebie :)