Bieg Wawerczyka - w nogach 5 km, średnie tempo poniżej 7 min i to mnie cieszy :) bo takie było założenie.
Kolejny lokalny bieg pobiegnięty a przy okazji szczytny cel zrealizowany bo trzeba wiedzieć, że organizatorem biegu była Fundacja Dogonić Marzenia... z pewnością jakieś dziecko dogoni swoje marzenia dzięki tym wszystkim, którzy pobiegli.
Na miejsce przybyłam punktualnie. Spotkałam się z umówioną koleżanką i jej dziećmi, które także biegły w biegach dla dzieci.Trochę potruchtałam, zrobiłam kilka rozgrzewających ćwiczeń coby stawy zardzewiałe rozruszać i kątem oka dostrzegłam znajomą twarz... Znajomą tylko z fotek na fb a tu taka okazja spotkania się "po drugiej stronie lustra" :) Pozdrowienia dla Krzysztofa z BIEGOteki :)
Pogoda się opamiętała i po ostatnich pochmurnych i deszczowych dniach wyszło słońce i jednym słowem, dało czadu. Trasa był cudowna w zasadzie po lesie jedynie krótkie odcinki prowadziły po asfalcie czy kostce.
Okazało się, że w tych lasach mieszka sporo ludzi, którzy widząc biegnący tłum wylegli z domów. Pamiętam jednego pana, który stał przy bramie, klaskał w dłonie i głośno wołał, że dajemy radę, że jesteśmy wielcy i tak mamy trzymać :)
Leśna trasa ma swoje uroki... np: cień gdy słońce praży albo kałuże, które trzeba ominąć marszem co daje czas na odpoczynek ;) albo ptaki świergolące nad uchem... Obok mnie biegła para: on i ona. Gdy usłyszeliśmy ptaka ona mówi do niego: "słyszysz jak się śmieje?" "Z ciebie się śmieje" - odrzekł on. Na co ja wtrąciłam: "on się nie śmieje, on nas przecież dopinguje..." "aaa to ja w ogóle nie zrozumiałem..." - odrzekł on i było bardzo wesoło a ptaszyna jeszcze jakiś czas umilała nam drogę :)
Największe wrażenie jednak zrobili na mnie Spartanie. Grupa szaleńców, przebranych w rzymskie stroje w pelerynach, z tarczami i włóczniami startuje w biegach w celach charytatywnych. Przed startem odtańczyli swój taniec rytualny i dwójkami udali się na tyły startujących. Chwilę biegli za mną, potem mnie wyprzedzili i właściwie całą trasę biegliśmy razem. Dopiero na ostatnim kilometrze zostali w tyle. Spartanie biegli razem, cały czas pilnując szyku, wznosili bojowe okrzyki i śpiewali piosenki a gdy któryś Spartanin musiał na stronę, reszta przechodziła do marszu by tamten mógł ich dogonić. Klimat biegu ze Spartanami jest niezastąpiony :) Normalnie czad!!!
I tak oto przekroczyłam metę, dostałam medal, wodę i kupon na kiełbaskę z grilla. Było świetnie :)