wtorek, 17 grudnia 2013

gadu gadu

Takie tam gadanie w pracy. Bo co się pracuje to się pracuje i co trzeba zrobić to jest zrobione ale czas na przerwę też nadchodzi.
W pracy mam partnera do rozmowy o bieganiu. To jest niesamowite widzieć tą iskrę w oku, to porozumienie w pół słowa. Oczywiście kolega ma większe doświadczenie w bieganiu więc służy mi radą i dobrym słowem. Dziś rozmawialiśmy o ubraniu. Tak, tak!!! Rozmowa o ciuchach z facetem!!! Oczywiście ciuchach do biegania ;)
Poza tym kolega stwierdził rzeczowo, że na taki czas jak biegam to już powinnam biegać zdecydowanie szybciej i dłużej. Przyznał mi rację, że moje bieganie jest bardzo zachowawcze i powinnam wobec siebie być bardziej wymagająca. Więc zalecił mi biegać przynajmniej raz w tygodniu jedną godzinę a pozostałe dwa biegania robić sobie w swoim tempie na swoim ulubionym dystansie. No chyba się zastosuję...
Swoją drogą, muszę się zastanowić nad tym swoim bieganiem. Listopadowa przerwa pozwoliła mi wypocząć i faktycznie biegam szybciej ale jakoś tak zrobiło mi się bez celu... Dotychczasowy cel "nie umrzeć" został zrealizowany. Wiosenny półmaraton warszawski miał być moim celem na najbliższe miesiące. Okazało się jednak, że termin biegu zbiegł się z terminem zjazdu na uczelni i witki mi opadły a przy tym motywacja też jakoś tak oklapła... No i jakoś tak się zrobiło byle jak, jakoś tak po nic... Poza tym na nic nie mam czasu, jestem chronicznie niewyspana i jak tu biegać przez godzinę gdy przyciąganie do poduszki osiąga poziom krytyczny... tym sposobem wczoraj zamiast planowanych 8 km było tylko 4,5 km. Trasę skróciłam gdyż jednak postanowiłam się wyspać... jak tak będę robić częściej to prędkiego progresu nie przewiduję :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz