środa, 4 grudnia 2013

wracam

Tak. Po miesięcznej przerwie wracam do biegania. Z dziką radością zakładam legginsy, buty do biegania i czapkę... Chwila namysłu... czy nie będzie mi za zimno albo za ciepło... nie wiem tego. Nigdy nie biegałam w zimę... dobrze, że jeszcze śniegu nie ma i w zasadzie temperatura na plusie :)
Więc wychodzę z domu i biegnę... Katar jeszcze furczy w nosie, kaszel co jakiś czas daje o sobie znać, lekko zwalniam, daję się kaszlowi wykasłać ale nie przestaję biec. Jest dobrze. Czuję chłodne powietrze na podniebieniu. Wdech, wydech, sama przyjemność... czuję, że biegnę "chyba szybko"...
Wróciłam do domu. Spojrzałam na endo i zasłabłam... biegłam tempem 7:16!!! z tempa 7:50 - 8 min/km!!! po miesiącu niebiegania!!!
Dziś kolejne 4 km wybiegane, tempo 7:07 czyli jeszcze szybciej!
Na trzecim kilometrze pomyślałam, że już nie mogę ale zapytałam o zdanie moje nogi. Nic nie powiedziały, stawiając kolejne kroki. Zapytałam moje płuca, milczały, nabierając i wypuszczając kolejne oddechy. Więc o co chodzi? Zaczęłam się zastanawiać... Aaaa, już wiem, jestem zmęczona, ale przecież biegnę więc to zupełnie normalny stan w tej sytuacji. Uspokojona, że wszystko jest ok, biegnę dalej...
Po powrocie do domu zdziwił mnie szron na czapce ;)
A w sąsiedzkiej pogawędce sąsiad poinformował mnie, że jak przez miesiąc dokarmiałam się sterydami to nic dziwnego, że tempo lepsze... no i skończyło się rumakowanie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz