niedziela, 22 grudnia 2013

kupić choinkę...

...nie jest łatwo... szczególnie kobiecie samotnej, która to wielkie drzewo musi samodzielnie wybrać, zapakować do swego niedużego auta, wtaszyszczyć na drugie piętro, zamontować w stojaku i... już tylko chyba paść na pysk ze zmęczenia. Ale po kolei.
Święta bez chujanki ...o sorki, choinki to nie święta. A jeśli choinka to tylko prawdziwa, pachnąca, kująca, której igły przez kolejny rok będziemy znajdować w różnych zakamarkach mieszkania. Tak więc postanowiłam nabyć stosowne drzewo. Kryteria są dwa:
1. musi się zmieścić do mieszkania;
2. musi się zmieścić do samochodu.
Przy czym to drugie kryterium jest decydujące. Poza tm roślina ma być pachnąca i w miarę gęsta. Wstałam więc ciut świt o godz. 8. Ogarnęłam się porannie, a zasadę żelazną mam, że bez śniadania z domu nie wychodzę. I w okolicach godz. 9 udałam się autem na bazar w celu zakupu rośliny. To co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze wyobrażenia... bo, że będzie tłok to byłam pewna jak bum cyk, cyk. Ale przecież jeździć umiem, parkowanie i jazda na wstecznym też mi jakoś w miarę wychodzą to dam radę... No i zdecydowanie radę dałam ale niestety pewien starszawy pan rady nie dał i musiał się na mnie wyżyć. Wydarł się więc, że gdzie jedziesz, że on po krzakach jeździć nie będzie, że jak mu zarysuję auto to zobaczę ile naprawa będzie kosztować, że kto babie dał prawo jazdy i w ogóle to jest jego ulica... tym ostatnim to mnie zabił ;) Oczywiście pan miejsca miał dużo i jak się okazało minął mnie bez większego problemu ale nastąpiło to dopiero po mojej propozycji wezwania "men in blue"... Po tym incydencie doszłam do wniosku, że jednak nie dam rady i okrężną drogą wróciłam do domu. Zostawiłam samochód na parkingu i pieszo udałam się na zakupy prezentowe...
Jednak kupno chujanki wisiało nade mną nadal złowrogo. Całą drogę obmyślałam plan jak to bezboleśnie zrobić. Pewne było to, że muszę zaparkować w miarę blisko sprzedającego co by mi tę roślinę do samochodu spakował. Więc muszę to zrobić gdy nie będzie tego dzikiego tłumu czyli ciut świt rano. Do tego w międzyczasie moja matka rodzicielka zamówiła sobie zakup drzewa świątecznego z dostawą do domu...
Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Następnego dnia rano wsiadłam w samochód i nastawiona pozytywnie ruszyłam odważnie na bazar. Tego dnia wszystko dobrze poszło. Chociaż pan sprzedający zrozumieć nie mógł dlaczego kupuję drzewo, które ma się zmieścić do samochodu, bo przecież drzewko ma ładnie wyglądać w domu... Mimo to wykazał zrozumienie dla kobiecego toku myślenia i nie dyskutował (jestem mu za to bardzo wdzięczna). Wykazał się też ogromną cierpliwością gdyż początkowo żadne drzewko nie było wystarczająco ładne a należy zaznaczyć, że miałam kupić dwa. Gdy już wybrałam i zapłaciłam a rośliny zostały zapakowane, pan sprzedający bez zbędnych ceregieli zarządził zmianę organizacji wnętrza mojego auta tj polecił złożyć siedzenia (dobrze, że wiedziałam jak to zrobić) i sprawnie zapakował zakupione przeze mnie rośliny do mojego samochodu.
Tym sposobem święta w moim domu odbędą się tradycyjne, przy choince... a wakacyjny urlop spędzę na wydłubywaniu igieł z dywanu ;) Jest pięknie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz