Plan jest prosty:
1. do końca roku wyjeść wszystko co zostało po świętach w lodówce - szczerze powiedziawszy ilość jedzenia w mojej lodówce napawa mnie przerażeniem za każdym razem gdy do niej zaglądam a w zamrażalniku mam zapasy na najbliższe trzy miesiące;
2. od 4 stycznia przejść na dietę - która trwa dziesięć dni i pozwoli mi wrócić do zdrowych nawyków żywieniowych czyli jeść to co trzeba, tak często jak trzeba i w odpowiednich ilościach
3. podczas realizacji punktów 1 i 2 biegam regularnie i intensywnie ćwiczę - szczególnie brzuszki bo wbrew zasadom anatomii brzuch jest moją piętą... achillesową na dodatek;
4. w okolicach 14 lutego (i żadne święto patrona epileptyków nie ma tu nic do rzeczy) będę ważyć 6 kg mniej - co jest moim celem, który być może powinnam sformułować na początku ale skoro pojawił się końcu to niech tu już zostanie.
1. do końca roku wyjeść wszystko co zostało po świętach w lodówce - szczerze powiedziawszy ilość jedzenia w mojej lodówce napawa mnie przerażeniem za każdym razem gdy do niej zaglądam a w zamrażalniku mam zapasy na najbliższe trzy miesiące;
2. od 4 stycznia przejść na dietę - która trwa dziesięć dni i pozwoli mi wrócić do zdrowych nawyków żywieniowych czyli jeść to co trzeba, tak często jak trzeba i w odpowiednich ilościach
3. podczas realizacji punktów 1 i 2 biegam regularnie i intensywnie ćwiczę - szczególnie brzuszki bo wbrew zasadom anatomii brzuch jest moją piętą... achillesową na dodatek;
4. w okolicach 14 lutego (i żadne święto patrona epileptyków nie ma tu nic do rzeczy) będę ważyć 6 kg mniej - co jest moim celem, który być może powinnam sformułować na początku ale skoro pojawił się końcu to niech tu już zostanie.
No to zabieram się za realizację czyli idę wyjadać... jestem dzielna, tym razem otworzę lodówkę i się nie przestraszę... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz