...o nie, nie! żadne obiecanki
cacanki! Było powiedziane, że ma być nie-komfortowo i dziś właśnie tak
było. Bolą mnie teraz nogi, chociaż tempo w okolicach 7 min/km czyli
tradycyjnie grudniowo. No i chyba doszłam do momentu, w którym bieganie
ma być dla mnie nie tylko przyjemne ale też czasem męczące ;)
...zobaczymy co z tego wyjdzie.
Do tej pory biegałam sobie ot tak, po prostu i już. Potem zaczęłam sobie myśleć o rekordach na 5 km, potem o przebiegnięciu 10 km, potem może półmaraton... Ale po takich bieganiach jak dziś to tracę przekonanie, że mogę osiągnąć coś więcej, biec szybciej czy dłużej... chociaż uwielbiam swoje spocone włosy i, nazwijmy rzecz po imieniu, śmierdzącą koszulkę... z tego nie zrezygnuję :)
Do tej pory biegałam sobie ot tak, po prostu i już. Potem zaczęłam sobie myśleć o rekordach na 5 km, potem o przebiegnięciu 10 km, potem może półmaraton... Ale po takich bieganiach jak dziś to tracę przekonanie, że mogę osiągnąć coś więcej, biec szybciej czy dłużej... chociaż uwielbiam swoje spocone włosy i, nazwijmy rzecz po imieniu, śmierdzącą koszulkę... z tego nie zrezygnuję :)
A żeby grudniowej tradycji stało się
za dość, to przy dzisiejszym bieganiu endomondo umieściło maleńki
pucharek, który sygnalizuje pobicie jakiegoś rekordu. Ostatnio był
najszybszy kilometr a dziś poprawa testu Coopera czyli quiz: przebiegnij
jak najwięcej w ciągu 12 minut. Dziś awansowałam do przedziału
"średnio" w swojej kategorii wiekowej. Trochę tylko szkoda, że w tej
kwalifikacji kategoria wiekowa nie zmieni mi się w najbliższym czasie
więc poprawę wyniku muszę sama uczciwie wybiegać... no to lecę. Tym
razem nastawić pranie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz