środa, 20 listopada 2013

stop!!!

Tak właśnie mówi mi wszystko dookoła. STOP! i to wielkimi literami i z wykrzyknikiem.
Zaczęło się życiowym kryzysem i wizją rychłego opuszczenia tego świata. Więc organizm w akcie samoobrony podjął walkę. Nawet deszczowa pogoda nie była w stanie pokrzyżować planów. Gdy nadchodził czas, chmury się rozwiewały i wychodziło słońce... ale nadszedł czas kryzysu. Wielkie STOP pojawia się na każdym kroku. Czy to znak, że mam przystopować, czy wręcz przeciwnie, prowokacja do walki...??? Pozostaję w zawieszeniu... Moje "w biegu" zamienia się powoli "w nie-biegu"... Infekcje zatok i aparatu głosu od trzech tygodni zmuszają mnie do siedzenia w domu. Bieg Niepodległości przebiegł mi koło nosa a tak chciałam się sprawdzić na nowym dystansie... wiem, wiem, przyjdzie jeszcze czas... No i może gdyby to był ten jeden bieg to bym przyjęła takie wyjaśnienie. Ale dziś właśnie podliczyłam - w najbliższym czasie przebiegną mi cztery imprezy biegowe, którymi byłam zainteresowana... poza tym właśnie mija trzeci tydzień gdy moje różowe kalenji płaczą przy drzwiach wejściowych... moja frustracja się wzmaga... Szukam sensu... Szukam motywacji... Szukam siły i gotowości do powrotu... Na razie muszę czekać... STOP!
A dla utrzymania wysokiego poziomu rozmaitości, całe moje ciało właśnie zaczęło mnie swędzieć i pojawiła się wysypka... moje życie nie jest nudne ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz