piątek, 1 listopada 2013

październik run

No to się porobiło... Październik minął niepostrzeżenie tak jak mijają kolejne metry za każdym postawionym krokiem...
Bilans miesiąca satysfakcjonujący.
Rehabilitacja zaliczona. Jest lepiej :) Ranne wstawanie dało mi w kość ale się opłaciło.
Poza tym październik to dla mnie miesiąc pierwszych dziesiątek: przebiegnięte pierwsze 10 km i pierwsze 10 kg mniej na wadze :) Sama nie wiem co cieszy bardziej. Do tego rekordowa ilość wybieganych kilometrów - ponad 70 - robi na mnie wrażenie. Sama nie wierzę, że to robię... No i zmiana dystansu minimalnego... Są takie dni gdy mi się po prostu nie chce, albo się gorzej czuję ale wiem, że jak nie pobiegnę to lepiej nie będzie więc nie chcę odpuścić. Wcześniej w takie dni biegłam skrótem ok 4,5 km. Obecnie, jak mi się nie chce, biegnę 6 km... :)
Z miesiąca na miesiąc sama sobą się zadziwiam. Oczy otwieram co raz szerzej i już się nie mogę doczekać kolejnych dziesiątek... Najbliższa będzie niepodległości. Pakiet startowy już odebrany :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz