Raz na jakiś czas przytrafiają mi się dziwne rzeczy i tak:
Co jakiś czas staję się niewidzialna. Nikt mnie nie dostrzega. Siedzę przy biurku w pracy a koleżanka pyta się "a szalonej nie ma?" albo jadę samochodem i notorycznie ktoś mi zajeżdża drogę. Powoli zaczynam mieć obsesję na punkcie włączonych świateł i kompulsywnie sprawdzam przełącznik obok kierownicy, bo może faktycznie mnie nie widać...
Co jakiś czas staję się niewidzialna. Nikt mnie nie dostrzega. Siedzę przy biurku w pracy a koleżanka pyta się "a szalonej nie ma?" albo jadę samochodem i notorycznie ktoś mi zajeżdża drogę. Powoli zaczynam mieć obsesję na punkcie włączonych świateł i kompulsywnie sprawdzam przełącznik obok kierownicy, bo może faktycznie mnie nie widać...
A wieczorem
gdy biegam jest zupełnie odwrotnie - dostrzegają mnie wszyscy, chociaż w
dresach, z przypiętymi włosami, spocona i z czerwonymi policzkami nie
wyglądam najpiękniej i wolałabym żeby mnie nie dostrzegano. A tu jak na
złość. Starszy pan podlewa ogródek i z uśmiechem proponuje "darmowy
prysznic dla ochłody" (oczywiście korzystam z wielką chęcią). Panowie z
piwkiem zajmujący swoją stałą miejscówkę na murku przy sklepie
uśmiechają się i pytają przyjaźnie dokąd biegnę. Robotnicy kładący
asfalt na drodze odrywają się od pracy i uśmiechają szeroko,
przechodzące dzieci śledzą mnie swoimi wielkimi oczami a na mój uśmiech i
puszczone oczko chowają się za maminą spódnicę... No i oczywiście inni
biegacze. Czasem mijamy się raz, czasem dwa razy, już znamy się z
widzenia, uśmiechamy się...
...i tak to już jest, pojawiam się i znikam... przynajmniej nie jest nudno ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz