piątek, 19 lipca 2013

moje słuchanie

Biegnę. Dziś oczy nie rejestrują obrazów z otoczenia, muzyka ze słuchawek wskakuje prosto do mojego mózgu pomijając ucho. Noga za nogą, krok za krokiem, oddech za oddechem… biegnę… Czuję jakbym miała zamknięte oczy… słucham swojego ciała… W głowie pojawia się kolejny utwór z odtwarzacza… myśli kierują się w stronę karku, barków i rąk… braki luźne, bez napięcia, kark tak często spinający się gdy jest zimno teraz jest rozluźniony i pozwala rękom lekko pracować… na przemian, w przód i w tył, w przód i w tył… utrzymaj rytm, nie za szybko, nie za szeroko… raz, dwa, raz, dwa…

Biegnę… stopy stawiają kolejne kroki… Czy jest wam wygodnie, moje stopy? Buty kupione na początkujące ćwiczenia w siłowni okazują się niewystarczające. Po dwóch miesiącach biegania moje stopy chcą czegoś więcej… podświadomie wiedzą, że może im być lepiej, wygodniej… ale nie narzekają, stawiają kolejne kroki, ze skupieniem, nie na piętę… krok za krokiem… utrzymaj tempo, nie za szybko, spokojnie, nie nerwowo… raz, dwa, raz, dwa…

Biegnę… o biedne moje kolana, co mi powiecie? Wiem, że bieganie nie jest waszym ulubionym zajęciem… Prawe kolano czasem daje mi poczuć dyskomfort… po biegu obserwuję je czy nie jest spuchnięte. Suplement diety z glukozaminą jest już w użyciu. Poza tym robię dodatkowe ćwiczenia na mięśnie nóg tak by ustabilizować staw kolanowy. Wytrwajcie moje kolana… kilogramy, które wam tak ciążą już spadają, damy radę…

Biegnę… mięśnie nóg pracują, czuję jak napinają się łydki, uda, pośladki… przy każdym kroku, wykonują ten sam ruch… dziwi mnie, że nie mam zakwasów.

Wsłuchuję się w swój oddech… dotykam każdy pęcherzyk w płucach, klatka piersiowa unosi się i opada… wdech to dwa kroki… a może trzy… wydech kolejne dwa lub trzy kroki…synchronizacja. Teraz moje nogi i płuca muszą wsłuchać się w siebie… Co jakiś czas biorę głęboki wdech, takie westchnienie pełną piersią…jest lepiej… wdech – dwa kroki, wydech – dwa kroki… spokojnie, bez wysiłku, tak po prostu… wdech, wydech… biegnę…

W pewnym momencie czuję, że zwalniam, nogi ledwo odrywają się od podłoża, brak sił… ale przecież dalej biegnę… gdzie znajduje się ten brak sił? W nogach, w stawach, w mięśniach, w płucach czy może w głowie??? Zaczynam go szukać i biegnę dalej. Dopóki nie ustalę miejsca jego pobytu to się nie zatrzymam. Nogi. Przecież dalej pracują, krok za krokiem. Klatka piersiowa nadal unosi się przy każdym wdechu… nie zatrzymuję się…

Tak docieram do świateł gdzie kończę bieg, jeszcze tylko wdrapać się na drugie piętro i zaczynamy ćwiczenia, potem prysznic... – relaks. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz