Biegnę. Dziś oczy nie rejestrują obrazów z
otoczenia, muzyka ze słuchawek wskakuje prosto do mojego mózgu pomijając
ucho. Noga za nogą, krok za krokiem, oddech za oddechem… biegnę… Czuję
jakbym miała zamknięte oczy… słucham swojego ciała… W głowie pojawia się
kolejny utwór z odtwarzacza… myśli kierują się w stronę karku, barków i
rąk… braki luźne, bez napięcia, kark tak często spinający się gdy jest
zimno teraz jest rozluźniony i pozwala rękom lekko pracować… na
przemian, w przód i w tył, w przód i w tył… utrzymaj rytm, nie za
szybko, nie za szeroko… raz, dwa, raz, dwa…
Biegnę… stopy stawiają kolejne kroki… Czy jest wam
wygodnie, moje stopy? Buty kupione na początkujące ćwiczenia w siłowni
okazują się niewystarczające. Po dwóch miesiącach biegania moje stopy
chcą czegoś więcej… podświadomie wiedzą, że może im być lepiej,
wygodniej… ale nie narzekają, stawiają kolejne kroki, ze skupieniem, nie
na piętę… krok za krokiem… utrzymaj tempo, nie za szybko, spokojnie,
nie nerwowo… raz, dwa, raz, dwa…
Biegnę… o biedne moje kolana, co mi powiecie? Wiem,
że bieganie nie jest waszym ulubionym zajęciem… Prawe kolano czasem
daje mi poczuć dyskomfort… po biegu obserwuję je czy nie jest
spuchnięte. Suplement diety z glukozaminą jest już w użyciu. Poza tym
robię dodatkowe ćwiczenia na mięśnie nóg tak by ustabilizować staw
kolanowy. Wytrwajcie moje kolana… kilogramy, które wam tak ciążą już
spadają, damy radę…
Biegnę… mięśnie nóg pracują, czuję jak napinają się
łydki, uda, pośladki… przy każdym kroku, wykonują ten sam ruch… dziwi
mnie, że nie mam zakwasów.
Wsłuchuję się w swój oddech… dotykam każdy
pęcherzyk w płucach, klatka piersiowa unosi się i opada… wdech to dwa
kroki… a może trzy… wydech kolejne dwa lub trzy kroki…synchronizacja.
Teraz moje nogi i płuca muszą wsłuchać się w siebie… Co jakiś czas biorę
głęboki wdech, takie westchnienie pełną piersią…jest lepiej… wdech –
dwa kroki, wydech – dwa kroki… spokojnie, bez wysiłku, tak po prostu…
wdech, wydech… biegnę…
W pewnym momencie czuję, że zwalniam, nogi ledwo
odrywają się od podłoża, brak sił… ale przecież dalej biegnę… gdzie
znajduje się ten brak sił? W nogach, w stawach, w mięśniach, w płucach
czy może w głowie??? Zaczynam go szukać i biegnę dalej. Dopóki nie
ustalę miejsca jego pobytu to się nie zatrzymam. Nogi. Przecież dalej
pracują, krok za krokiem. Klatka piersiowa nadal unosi się przy każdym
wdechu… nie zatrzymuję się…
Tak docieram do świateł gdzie kończę bieg, jeszcze
tylko wdrapać się na drugie piętro i zaczynamy ćwiczenia, potem
prysznic... – relaks. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz