poniedziałek, 6 stycznia 2014

i nawet załamać się nie umiem...

No i co ja na to poradzę, że nie potrafię usiąść i płakać i się załamać i popaść w ciężką depresję... Już, już miałam zrezygnować, położyć się do łóżka i czekać aż mi przejdzie... a tu ni z tego ni z owego wyciągnęłam matę, którą rozłożyłam na podłodze w dużym pokoju. Chustki z kanapy zeskoczyły na podłogę co bym nie miała do nich tak daleko, książka z planem ćwiczeń sama otworzyła się na właściwej stronie a różowe ciężarki wskoczyły w moje dłonie... i co było dalej to chyba nie muszę mówić... 30 minut uczciwych ćwiczeń :) A potem jakby życie we mnie wstąpiło! Relaksujący prysznic, nastawione pranie, porządek w szafie z butami i stwierdziłam, że muszę wyjść z domu więc się ubrałam i wyszłam i szłam i szłam i szłam... Jakoś tak trasa sama się wytyczyła... ta sama co do biegania ;) więc ponad 7 km i 1,5 godziny spaceru... a gdy weszłam do domu to zapachniało mi gumą balonową... :) i teraz się zastanawiam czy już odzyskuję węch czy może to omamy węchowe i zamiast do laryngologa powinnam udać się do psychiatry...

A oto moje dzisiejsze antydepresanty :)

moje antydepresanty ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz