Jak to w biegu... czasem chce się szybko coś przekąsić. I tu z pomocą przychodzą nam dania i przekąski prawie przygotowane.
Po powrocie do domu postanowiłam nie
gotować tylko zamówić pizze. Ze skrzynki wyjęłam właśnie ulotkę pewnej
sieci pizzerii z jakże kusząca ofertą 2za1. Postanowiłam, że dam się
skusić. Dzwonię więc na podany numer. Po chwili w słuchawce odzywa się
potworny szum i trzask przez który przebija się głos damski: "Numer
telefonu poproszę!" - szczerze powiedziawszy "dzień dobry" nie
usłyszałam. Ale może w tym wieku już przygłucha jestem. Podaję więc
numer telefonu powtarzając każdą cyfrę głośno i wyraźnie, bo przez szum i
trzaski pani miała problem żeby mnie usłyszeć. Potem również
trzykrotnie musiałam powtórzyć adres. Nic to, nie dam się zniechęcić, w
końcu udało się dojąć do zasadniczej rozmowy czyli złożenia zamówienia.
Niestety, pani po drugiej stronie światłowodu nie znała (!!!) oferty z
ulotki, usłyszałam więc krótkie: "pani poczeka!" a potem to już były
tylko szumy, trzaski i nawoływania kolejnymi imionami. W końcu pani
odezwała się do mnie ale rozmowa już wyraźnie się nie kleiła... Pani
mówiła trochę do mnie, trochę do kogoś kto, jak przypuszczam, wbijał
zamówienie na kasę, aż w końcu usłyszałam, że mogę zamówić pizzę
średnią, dużą albo mega bo małej w promocji nie ma. I tu moja
cierpliwość się skończyła, tym bardziej, że pani wyraźnie miała w głosie
do mnie pretensję. Skołowana szumem i hałasem oraz nieporadnością pani,
podziękowałam za nieprzyjęcie zamówienia, pożegnałam się i rozłączyłam z
ulgą wracając do ciszy mojego mieszkania.
Tym sposobem uruchomiłam zapasy z zamrażalnika i teraz to sobie myślę, że nawet wolę pierogi niż pizzę.
Tym sposobem uruchomiłam zapasy z zamrażalnika i teraz to sobie myślę, że nawet wolę pierogi niż pizzę.
Ale człowiek jest łasuch więc, że w
ramach wieczornej przekąski, co by kanapkami się nie katować,
pomyślałam, że zrobię sobie popcorn, taki z mikrofalówki. Niby proste:
wyjmujemy papierowy woreczek z zawartością w formie ziaren kukurydzy,
wsadzamy do mikrofalówki i nastawiamy urządzenie zgodnie z przepisem.
Czekamy aż zacznie strzelać, jak strzelać przestanie wysypujemy
zawartość woreczka do miski i delektujemy się słonym smakiem białych
"kwiatków". Proste??? Oooo, nic bardziej mylnego. Mój popcorn wyszedł w
przeważającej części czarny. Doprawdy, nie mam pojęcia jak to się
stało... Ale wniosek wyciągnęłam taki, że popcorn z mikrofali jest
potrawą zbyt prostą jak na moje gastronomiczne i kulinarne aspiracje i
zdolności...
Usiadłam więc z tym nieszczęsnym popcornem, pootwierałam okna i drzwi balkonowe i zaczęłam wybierać te mniej przypalone kwiatki kukurydzy, jak kopciuszek jaki, pogodzona z losem kulinarnej porażki dnia dzisiejszego...
Usiadłam więc z tym nieszczęsnym popcornem, pootwierałam okna i drzwi balkonowe i zaczęłam wybierać te mniej przypalone kwiatki kukurydzy, jak kopciuszek jaki, pogodzona z losem kulinarnej porażki dnia dzisiejszego...
Pomysłu na jutrzejszy obiad jeszcze nie mam... najwyżej znowu będą pierogi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz