Po ostatniej tygodniowej przerwie w bieganiu przytrafił mi się
wyjazd służbowy nad Zalew Zegrzyński. Oczywiście pierwsze co spakowałam
to buty i strój do biegania :) chociaż ze względu na ból kolana nie
miałam pewności czy pobiegnę. A jednak ból ustępowała a ja już dłużej
nie mogłam wytrzymać więc pobiegłam... ostrożnie i bez szaleństw, 3,5
km, nie spiesząc się nigdzie. Bieganie nad wodą... bezcenne :D Po
powrocie do hotelu zapukałam do pokoju koleżanki ze słowami: "tak
wyglądam po bieganiu" a ona spojrzała na mnie i orzekła: "to już wiem
dlaczego nie możesz przestać biegać". Banan na twarzy, energia
tryskająca z uszu i szaleństwo w oczach oraz cieknący po mnie pot...
widok mówiący sam za siebie.
Dziś kolano dokucza jakby mniej. Właściwie doszłam do wniosku, że ból pojawił się po rowerze i bieganie nie ma tu nic do rzeczy. Tak czy siak kontrolnie do kolanologa zamierzam się udać.
Dziś kolano dokucza jakby mniej. Właściwie doszłam do wniosku, że ból pojawił się po rowerze i bieganie nie ma tu nic do rzeczy. Tak czy siak kontrolnie do kolanologa zamierzam się udać.
Poza tym było plażowanie, spacerowanie, zwiedzanie pomostów, gry i
zabawy z dziećmi (uczestnikami wyjazdu, bo własnych na stanie nie
posiadam) oraz trochę deszczu i całkiem sporo słońca. Koleżanka namówiła
mnie na kajakowanie więc kolejną sprawność sportową mogę odhaczyć jako
spróbowane i spodobane :) Niby w pracy, niby na urlopie ;) Dobrze, że
już po wszystkim i dziś wyśpię się na własnym łóżku. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz