sobota, 10 sierpnia 2013

po upale przychodzi burza a po burzy spokój...

Burza zastała mnie na balkonie z laptopem na kolanach. Miało być miło. Cisza, chłodniejsze powietrze, spokój piątkowego wieczora, sama ze sobą... Niestety przyszła ona. Zaczęło grzmieć, błyskać się aż w końcu lunęło. Niebo raz po raz przeszywały pioruny i błyskawice. Grzmot nadchodził powoli jakby nieśmiało, rozwijał się jak rozkwitający kwiat by w końcu przeszyć całe niebo i roztrzaskać je na miliony kawałków. Zapachniało deszczem... po upalnych dniach i nocach zapach ten aż drażnił w nozdrza... W pewnym momencie błysk oślepił mnie a grzmot przeszył niespodziewanie moje uszy i mózg tak jakby zajrzał do mnie na balkon, musnął mnie swoim ostrzem i odleciał dalej... Serce łomotało w mojej piersi. Ta niespodziewana, namacalna bliskość zaskoczyła mnie i przeraziła ale jednocześnie dała ulgę i pozwoliła odetchnąć głęboko świeżym, wilgotnym powietrzem. Mimo strachu nadal stałam na balkonie, krople deszczu odbijały się od moich policzków, nosa, czoła... rozkosz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz