piątek, 30 sierpnia 2013

walka codzienna

Ostatnio dopada mnie senność, niespodziewanie, nagle, tu i teraz. Trudno jest walczyć z opadającymi powiekami i wyłączającym się umysłem... więc kładę się spać... gdy jestem w domu, gorzej jest w pracy... wtedy w ruch idzie kawa a potem hektolitry wody mineralnej, które od środka przez żołądek orzeźwiają mój umysł (szczerze powiem, że nie mam pojęcia jak to działa).
Dziś nie było spania. Senności uciekłam, zawiązałam sznurówki i w długą :) Nowa trasa, nowe krajobrazy, nowe przeszkody. Najgorsze są światła... czerwone i truchtam w miejscu ale rozpęd już stracony... zielone i zaczynam od początku, szukam rytmu, oddechu... No właśnie stare były problemy z oddychaniem. No i dziś doszłam do wniosku, że śpiewanie podczas biegania nie pomaga ale czasem tak trudno się powstrzymać ;) Poza tym stwierdzam, że zupełnie nie krępuje mnie bieganie przez miasto, gdzie inni ludzie chodzą, patrzą na mnie czasem się uśmiechają z sympatią a czasem z politowaniem... może kiedyś ktoś pobiegnie za mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz