Ostatnio dopada mnie senność, niespodziewanie, nagle, tu i teraz.
Trudno jest walczyć z opadającymi powiekami i wyłączającym się
umysłem... więc kładę się spać... gdy jestem w domu, gorzej jest w
pracy... wtedy w ruch idzie kawa a potem hektolitry wody mineralnej,
które od środka przez żołądek orzeźwiają mój umysł (szczerze powiem, że
nie mam pojęcia jak to działa).
Dziś nie było spania. Senności uciekłam, zawiązałam sznurówki i w
długą :) Nowa trasa, nowe krajobrazy, nowe przeszkody. Najgorsze są
światła... czerwone i truchtam w miejscu ale rozpęd już stracony...
zielone i zaczynam od początku, szukam rytmu, oddechu... No właśnie
stare były problemy z oddychaniem. No i dziś doszłam do wniosku, że
śpiewanie podczas biegania nie pomaga ale czasem tak trudno się
powstrzymać ;) Poza tym stwierdzam, że zupełnie nie krępuje mnie
bieganie przez miasto, gdzie inni ludzie chodzą, patrzą na mnie czasem
się uśmiechają z sympatią a czasem z politowaniem... może kiedyś ktoś
pobiegnie za mną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz