poniedziałek, 5 sierpnia 2013

być kobietą

OK, pierwszy dzień "TYCH DNI" nie jest najlepszym czasem na uskutecznianie wysiłku jakiegokolwiek czy to fizycznego czy umysłowego. W zasadzie, w moim przypadku to prowadzenie samochodu też powinno być zabronione. W TEN dzień powinnam siedzieć w domu na balkonie otulona kocem i popijać herbatkę, no chyba, że jest upał to może być leżenie na linii podmuchu wentylatora i popijanie wody mineralnej.
Oczywiście mądra kobieta po szkodzie, bo jak to wtorek i bez biegania?
Przyodziałam więc nowe butki i dresik i ruszyłam. Gdy tylko wyszłam na pierwszą prostą to wiedziałam, że to nie był dobry pomysł... Przeczłapałam niecałe trzy kilometry, trasę skróciłam maksymalnie i czym prędzej wróciłam do domu. Zeżarłam pół tabliczki czekolady i zaraz potem padłam. Spałam godzinę. A potem gdy już doszłam do siebie postanowiłam sobie solidnie: nigdy więcej! Biegam tylko wtedy gdy czuję się dobrze i nic mi nie dolega, to ma być dla mnie przede wszystkim przyjemność!!!
Tym sposobem okazało się po raz kolejny, że nie jestem typem wojownika a wszelkie postanowienia w moim przypadku nie mogą być realizowane bezwzględnie zgodnie z harmonogramem i wbrew sobie. Przede wszystkim w zgodzie z samą sobą... reszta sama przyjdzie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz