Jadąc autobusem do pracy słucham muzyki ze smartfona. Tej samej
muzyki, przy której biegam. Mam swoje ulubione kawałki, przy których
biegnąc dostaję skrzydeł, które mnie równoważą albo pozwalają przetrwać
kryzys. Jednym słowem takie, które wybitnie kojarzą mi się z bieganiem i
przy których nogi same pracują. No i tej muzyki słucham w autobusie.
Oczywiście szans na bieg w komunikacji miejskiej nie mam żadnych więc
ostatnio doświadczyłam wrażenia, że biegnę uszami... Muzyka rozbrzmiewa
ze słuchawek, kolejne przystanki zostają w tyle, nogi się wyrywają ale
warunków nie ma więc biegną moje uszy... Chyba jestem dziwna.
A dziś po godz. 20:30 biegaczy na drogach zatrzęsienie, niedługo
trzeba będzie jakiś grafik ustalić bo nie będziemy mogli się mijać ;) Po
wczorajszym pilatesie czuję wszystkie mięśnie od pasa w dół :/ więc
biegło się trudno i wytrwale z naciskiem na wytrwale ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz