I przychodzi taki dzień, w którym człowiek chce zamknąć oczy i
zniknąć, w którym człowiek rezygnuje ze wszystkiego co wydawało mu się
ważne, szczególnie gdy to co najważniejsze zostało zabrane
bezpowrotnie... taki dzień pod tytułem "rezygnacja"... gdy człowiek już
nie ma siły walczyć o każdy oddech, o każdy promień nadziei i choćby
gram szczęścia... Więc zamyka się człowiek w swojej skorupce na siedem
spustów i znika...
Rezygnuję... już nie mam siły... nie mam siły biegać, się uśmiechać,
być optymistką, szukać kolorów... nie mam siły walczyć o szczęście mimo
wszystko, mimo przeciwności i kłód padających co chwila pod moje nogi...
przerasta mnie to wszystko, nie dam rady sama tego dźwigać...
Chcę schować się w swojej skorupce i nikogo nie oglądać, nie słyszeć, nie mieć zobowiązań... chcę zamknąć swoją skorupkę na siedem spustów i zniknąć i już nie musieć wychodzić na ten paskudny świat. Nie chcę liczyć na to, że to kiedyś minie, bo nie mija... jest beznadziejnie, jest trudno... nie ma nadziei... chciałabym zamknąć oczy i zniknąć...
Chcę schować się w swojej skorupce i nikogo nie oglądać, nie słyszeć, nie mieć zobowiązań... chcę zamknąć swoją skorupkę na siedem spustów i zniknąć i już nie musieć wychodzić na ten paskudny świat. Nie chcę liczyć na to, że to kiedyś minie, bo nie mija... jest beznadziejnie, jest trudno... nie ma nadziei... chciałabym zamknąć oczy i zniknąć...
...więc znikam...
dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz