poniedziałek, 9 września 2013

Mój pierwszy raz... VIII Otwocki Integracyjny Bieg Uliczny

Bieg uliczny w Otwocku i to podobno ósmy - pierwsze słyszę a mieszkam tu od urodzenia...Zważywszy jednak na ostatnie zmiany w moim życiu postanowiłam się nie pastwić nad kiepską promocją imprezy tylko aktywnie włączyć się w tę jakże zacną inicjatywę. Tym sposobem o godz. 11:30 stawiłam się w biurze zawodów w celu rejestracji i odebrania numeru startowego oraz chipa do pomiaru czasu. Rejestracja przebiegła bez problemów. Mój pierwszy numer startowy (oczywiście liczby pierwsze) 131 :) zawisł na mojej piersi a mój pierwszy chip został zamontowany na bucie. Pan Organizator przez mikrofon co pół minuty podawał czas jaki pozostał do startu. Nie powiem, budowało to napięcie. Aż nadszedł ten moment, Pan Organizator krzyknął START i wszyscy z kopyta ruszyli... spacerkiem... bo taki był tłok ;) Szczęśliwie za chwilę się rozluźniło i mogłam szukać swojego tempa. Biegło się ciężko. Po raz kolejny przekonałam się, że bieganie nie-wieczorem jest dla mnie wyzwaniem. Trzeba będzie coś z tym zrobić i jakieś poranne weekendowe bieganie zacząć uskuteczniać... Poza tym był pot, asfalt, słońce, trochę cienia, straż miejska, policja i harcerze, służby medyczne na rowerach, kibice, fotoreporterzy i mnóstwo dobrego nastroju. Klimat biegu był swojski, wszystko było takie po prostu, bez nadęcia i bez wielkich "ę" "ą". Na mecie otrzymałam dyplom i oddałam chip, wody dla mnie nie wystarczyło więc dobrze, że miałam swoją inaczej piłabym chyba z fontanny... ;)

                              mój pierwszy numer startowy czyli, że biegłam oraz dyplom, że dobiegłam :)
 
Niestety były też niedociągnięcia a właściwie jedno, które rzuciło mi się w oczy a dokładniej w płuca: droga przy cmentarzu nie została całkowicie zamknięta więc na piątym kilometrze na pełnym wdechu skazana zostałam na zagazowanie spalinami samochodowymi. Co prawda nie było żadnych niebezpiecznych sytuacji bo wszyscy zachowali szczególną ostrożność ale brak czystego powietrza był dla mnie utrudnieniem w oddychaniu (z czym i tak mi jest dość trudno). Poza tym chciałam pogratulować wszystkim licealistkom, które biegły zrywami, wyprzedzały a potem zatrzymywały się pod moimi nogami - sto lat bym myślała i bym nie wymyśliła, że tak można.
 
Ogólnie imprezę biegową uważam za bardzo udaną i oficjalnie stwierdzam, że moje biegowe życie wkroczyło w kolejny etap - udział w biegach na 5 km. :) już się nie boję, że nie dobiegnę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz